Autor |
Wiadomość |
myszka |
Wysłany: Czw 13:55, 29 Mar 2012 Temat postu: |
|
Aleksandra2323 napisał: | myszka napisał: |
A pytałam też o te sporadyczne wymioty żółcią rano (Ares tak raz, góra dwa w miesiącu ma takie akcje) i wychodzi, że u futrzatych psów to norma, wynika to podobnie jak u długowłosych kotów z za kłaczenia
|
Tylko Rubi wcześniej nie wymiotowała, a ma już 6 lat. I miała kilka ataków kaszlu. Nie tak duże jak u Aresa, ale przy jednym też się przestraszyłam - ale, że wcześniej jadła kości podejrzewałam, że może jakiś kawałek utknął jej w gardle. Miała ten atak w domu i dość mocno się wtedy śliniła.
Troszkę to podobnie wygląda u naszych psiurów. (tak mi się wydaje)
Dobrze, że już lepiej z Aresikiem. Biedaczysko pecha ma ostatnio - on i jego Pani. |
Mój Ares też parę razy się zakrztusił ale to przecież normalne.
Różnica jest taka, że normalnie psisko odkaszlnie-odkrztusi i ogólnie pies jest spokojny.
Natomiast jak dostał tego ataku to pies był bardzo pobudzony, niespokojny wręcz spanikowany, przerażony.
To na prawdę różne sytuacje, po psie widać, że dzieje się coś bardzo złego.
A z tymi wymiotami u naszych psów to faktycznie mamy bardzo podobną sytuacje, bo Ares też wcześniej tego nie miał, przyplątało się to jakiś rok może półtora temu.
tulasy napisał: | No to nas uspokoiłaś.
Wytarmoś Aresa i niech więcej nie robi takich numerów
Basia |
Basiu żeby to tylko od niego zależało to pewnie by mu nawet do głowy nie przyszło co by takie akcje odstawiać.
Ogólnie to strasznie szkoda mi tego mojego Futrzaczka, bo ostatnimi czasy to już bardzo tymi badaniami, zastrzykami jest wymęczony.
Jak wracaliśmy z kliniki do domu po tym ataku to psisko już tak było rozdrażnione i wymęczone, że przy próbie wyniesienia go z auta zaczął warczeć On chciał żeby dano mu święty spokój, ja się poryczałam jak bóbr Jak go wnosiliśmy do domu to już tylko z bezsilności sobie postękiwał. A mi serducho pękało też z bezsilności.
Ale jak Niuniuś o 3.15 rano wstał i przyszedł wołać, że mu się na dwór chce i zobaczyłam tą jego uśmiechniętą mordkę to ... to sie znowu poryczałam ale z radości  |
|
 |
tulasy |
Wysłany: Czw 12:50, 29 Mar 2012 Temat postu: |
|
No to nas uspokoiłaś.
Wytarmoś Aresa i niech więcej nie robi takich numerów
Basia |
|
 |
Aleksandra2323 |
Wysłany: Czw 12:28, 29 Mar 2012 Temat postu: |
|
myszka napisał: |
A pytałam też o te sporadyczne wymioty żółcią rano (Ares tak raz, góra dwa w miesiącu ma takie akcje) i wychodzi, że u futrzatych psów to norma, wynika to podobnie jak u długowłosych kotów z za kłaczenia
|
Tylko Rubi wcześniej nie wymiotowała, a ma już 6 lat. I miała kilka ataków kaszlu. Nie tak duże jak u Aresa, ale przy jednym też się przestraszyłam - ale, że wcześniej jadła kości podejrzewałam, że może jakiś kawałek utknął jej w gardle. Miała ten atak w domu i dość mocno się wtedy śliniła.
Troszkę to podobnie wygląda u naszych psiurów. (tak mi się wydaje)
Dobrze, że już lepiej z Aresikiem. Biedaczysko pecha ma ostatnio - on i jego Pani. |
|
 |
myszka |
Wysłany: Czw 10:17, 29 Mar 2012 Temat postu: |
|
Jolu to był bardzo nagły ostry atak, wcześniej nie było żadnych objawów. Na spacerze pies brykał jak młodzik i nagle w drodze powrotnej psa totalnie ścięło. On tak jak szedł tak nagle się zatrzymał, usiadł i się zaczęło kaszlenie, krztuszenie, intensywne przełykanie, wymioty i jedzenie trawy, a raczej histeryczne pożeranie trawy.
Niuniuś wczoraj pod wieczór zaczął nabierać sił, w klinice na wizycie zachowywał się jak by nic mu nie było, zaglądał w każdy kąt, gadał z charcikiem w poczekalni, z panią w recepcji też pogadał
Pan doktor stwierdził, że gdyby to było otrucie to tak szybko by się jego stan nie poprawił, wychodzi na to, że dostał bardzo silnej niestrawności. Podejrzenie padło na suche żarełko. Psisko dostało osłonowo długo działający antybiotyk i mam zalecenie trzymać psiura tylko na ryżu z mięskiem, a suchą karmę odstawić całkowicie.
A pytałam też o te sporadyczne wymioty żółcią rano (Ares tak raz, góra dwa w miesiącu ma takie akcje) i wychodzi, że u futrzatych psów to norma, wynika to podobnie jak u długowłosych kotów z za kłaczenia
Pusiu jednego zaufanego weta nie mam, ale mam dwie kliniki, gdzie wiem, że pomogą psu.
U Molickich zawsze i o każdej porze można liczyć na pomoc bo pełnią całodobowe dyżury. W Almavecie są dwie lekarki z niesamowitym serduchem do zwierząt niestety godziny urzędowania są ograniczone. Jedno i drugie miejsce bardzo sobie cenie, jedno i drugie ma swoje zalety i wady więc czasami zdarza się, że ponarzekam na to czy owamto  |
|
 |
Pusia |
Wysłany: Śro 21:58, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
Myszko, a nie macie jakiegoś swojego zaufanego weta ? |
|
 |
m&s |
Wysłany: Śro 21:12, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
O kurcze, biedny Futrzak............trzymajcie się oboje!!! |
|
 |
Yo |
Wysłany: Śro 20:26, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
Qurcze Aresik ... czas już skończyć z tą złą passą...
obiecałeś przecież że nie będziesz Pańci martwił, a tu taki numer jej odstawiasz...
Jeśli to faktycznie zatrucie poprzez zlizywanie, dlaczego dopiero na dworze tak ostra reakcja...czy wcześniej były jakieś objawy...? No chyba że te cieczkowe ślady...Reniu napisz co się dowiedziałaś...
A ty się trzymaj "Myszaku jeden" |
|
 |
tulasy |
Wysłany: Śro 14:24, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
Renatko informuj po wizycie u weta. Zdrowiej Czarnuszku
Basia |
|
 |
myszka |
Wysłany: Śro 13:39, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
Ja próbowałam dopytywać o inne opcje chorobowe ale dyżury nocne to specyficzna sytuacja. I rozmowa z lekarzami trudna, bo i okoliczności trudne, a przecież chodzi o to żeby psu jak najszybciej pomóc. Ja się ciesze, że jest takie miejsce gdzie o każdej porze można uzyskać pomoc. Jak byliśmy w drodze do kliniki to dzwoniłam i wstępnie zobrazowałam sytuację. Kiedy tam podjechaliśmy już na nas czekano. Diagnozy były różne, że coś w gardle utkwiło, że może nerki, że może zatrucie. Dwie pierwsze odrzucono po wywiadzie i oględzinach, zostało zatrucie/otrucie. A co się tak naprawdę dzieje? Nie wie nikt bo niestety psiak się nie poskarży i nie powie, a w całym tym zamieszaniu, przed podaniem "głupiego jasia" nie pobrano krwi, a po to już sensu nie miało
ps. z telefonicznych relacji wiem, że Niuniuś był na krótkim spacerku i normalnie się załatwił (oczywiście pomijając fakt, że po kroplówkach siusia jak tankowiec bez dna) i póki co objawów kaszlu, krztuszenia i wymiotów brak ale dalej słabiutki jest.
Wieczorem kolejna wizyta i mam nadzieje, że uda się ustalić co jest z psiakiem. |
|
 |
Aleksandra2323 |
Wysłany: Śro 11:16, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
Renato, a jak to nie zatrucie? Przyciśnij weta, aby trochę rozszerzył hipotezy. Z mojego doswiadczenia wynika, że stawiana jest najbardziej oczywista, najczęstsza diagnoza. Niestety bywa błędna. |
|
 |
myszka |
Wysłany: Śro 10:19, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
Wczoraj była cała debata co to mogło być. Ares to pies, który na zewnątrz nic ze zje, nawet jak go znajomi psiarze smakami częstują to się odwraca i nie skorzysta z poczęstunku- nikt go tego nie uczył, on tak ma od początku sam siebie, ot taki typ.
Tezą najbardziej prawdopodobną jest to, że ktoś jakieś świństwo wylał, pies po tym przeszedł, w domu łapy wylizał i gotowe.
Albo ogólnie przy namiętnym niuchaniu suczkowych siku coś polizał. Bo u mnie znowu gorący cieczkowy okres.
Albo ktoś z domowników na butach coś przyniósł - podobno dosyć częste są przypadki zatrucia w ten sposób trutką na szczury, człowiek nieświadomie idąc do piwnicy wdepnie w trutkę, przyniesie na butach do domu. A te trutki podobno jakoś specjalnie są nawaniane żeby były smakowite i zwierzaka zwabiły. Pies zliże to z podłogi i kłopot gwarantowany.
Pocieszający jest fakt, że nikt od paru tygodni do piwnicy nie schodził. |
|
 |
tulasy |
Wysłany: Śro 9:59, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
O kurcze Renatko trzymajcie się oboje z Aresem.
Pisz jak tam nasz czarnulek, czy on cos złapał na dworze, czy ktoś podrzucił jakieś świństwo.
Trzymamy kciuki za szybkie dojście do siebie psiura
Basia |
|
 |
myszka |
Wysłany: Śro 9:54, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
To się pochwaliłam, że psiak zdrowy i się przechwaliłam
Niuniek wczoraj nie dał rady wrócić z wieczornego spaceru, dostał jakiegoś dziwnego ataku. Z marszu psiak w jednej chwili się zatrzymał, usiadł, zaczął kaszleć, przełykać ślinę jakby mu coś w gardle stanęło, zaczął wymiotować. Był bardzo pobudzony i było widać, że coś bardzo go boli. Wcinał trawę jak opętany i prowokował wymioty. A ja pojęcia nie miałam jak mu pomóc, na szybko organizowałam transport.
Jak tylko najszybciej się dało psiak został zawieziony na nocny dyżur gdzie padło podejrzenie zatrucia czy raczej otrucia Tyle, że nie bardzo wiadomo czym. Spędziliśmy noc na kroplówkach. Do tego psisko musiało dostać głupiego jasia żeby sprawdzić czy coś nie zalega w gardle i znowu była akcja z dochodzeniem psa do siebie.
Obecnie Futraczek jakoś funkcjonuje, tyle że słabiutki bardzo jest.
Opiekują się nim moi rodzice, a ja w pracy siedzę jak na szpilkach i modlę się żeby tylko mu się nie pogorszyło  |
|
 |
tulasy |
Wysłany: Wto 13:42, 27 Mar 2012 Temat postu: |
|
Na poduszkę dobre jest, mam jeszcze 2 poduszeczki z włosem mojego pierwszego szpica Harego
Basia |
|
 |
Yo |
Wysłany: Wto 13:14, 27 Mar 2012 Temat postu: |
|
Futro futrzastego jak zacznie zrzucać je w końcu, zaczniesz zbierać i zrobisz sobie skarpetki...albo poduszkę...taką mięciusią  |
|
 |